Faworki (chrust) robiłam pierwszy raz, musiałam oprzeć się na jakimś dobrym przepisie, szukałam, szukałam i znalazłam! Chrupiące, delikatne, postępowałam, co rzadko się zdarza, dokładnie tak jak w przepisie na blogu kwestia smaku. Nie widziałam sensu odmierzania prostokątów 12 x 3 cm, takie na oko mają swój urok. Ważne, że smakują wybornie.
Składniki:
400 g mąki pszenne
szczypta soli
50 g masła (3 - 4 łyżki)
1 jajko
4 żółtka
1 łyżka cukru pudru
4 łyżki gęstej kwaśnej śmietany
1 łyżka spirytusu lub octu
oraz:
2 litry oleju lub smalec
cukier puder
Mąkę przesiałam do miski, dodałam sól i pokrojone na małe kawałeczki masło. Roztarłam je dokładnie palcami razem z mąką.

Po tym czasie, wyjęłam ciasto na stolnice, podzieliłam na małe kawałki i zaczęłam rozpłaszczać na nieduży placek, składać na pół i rozwałkowywać, znów składać i rozwałkowywać (starając się wtłoczyć w nie jak najwięcej powietrza). Powtarzałam czynność kilka razy.

Rozgrzałam olej do 180 stopni w frytkownicy i wrzucałam po trzy (szybko rosną i pokrywają się pęcherzami powietrza). Po kilkunastu sekundach przekręciłam na drugą stronę drewnianym patyczkiem i smażyłam jeszcze przez chwilę do czasu aż lekko zrumieniły się z drugiej strony.
Faworki układałam na ręcznikach papierowych. Po ostudzeniu posypałam cukrem pudrem.

Brak komentarzy :
Prześlij komentarz